poniedziałek, 28 lipca 2014

Od serca

Minął kolejny tydzień. Tydzień pod znakiem kolorowej wymianki.

W tym tygodniu osobą przeze mnie obdarowaną była Oliwia, która wybrała kolory - jasny róż, beżowy i biały. Kolory bardzo "wdzięczne", można z nich stworzyć mnóstwo różnych kompozycji. Pomysłów miałam wiele, ale im dłużej się zastanawiałam, który z nich wybrać, tym bardziej byłam skołowana. Zastanawiałam się co może przypaść do gustu Oliwii. Hmmm...

Oliwia prowadzi bloga:

na którym prezentuje swoje masosolne dzieła. A na szczególną uwagę zasługują jej przecudnej urody anioły. Jeśli jeszcze ich nie widzieliście, to koniecznie musicie to zrobić.

Jak dla mnie, to co Oliwia tworzy z masy solnej jest istnym mistrzostwem świata. Tyle tam szczegółów, detali, misternej pracy. Aniołki, a właściwie chodzi mi tutaj o anielice, są urocze, bardzo dziewczęce i delikatne.

Przeglądając po raz kolejny prace Oliwii prezentowane na blogu stwierdziłam ostatecznie, że wianek dla niej też musi być delikatny i uroczy.

Zabrałam się do pracy. Wybrałam kwiaty, wstążkę i wiklinowy wianek. Dodałam do tego dwa serduszka. Wszystko ze sobą połączyłam. 
A efekt mojej pracy wygląda tak.:


Oczywiście tak jak w przypadku wianka dla Ani, tak i tym razem ciekawiło mnie bardzo co na niego powie nowa właścicielka, czy jej się spodoba. Oliwia napisała mi w mailu, że wianek podoba jej się bardzo.

Cieszę się, że już drugiej osobie przypadły do gustu moje małe wiankowe twory.

Miło jest robić coś dla kogoś, tak od serca.
To bardzo podnosi na duchu :)

sobota, 19 lipca 2014

Kwiaty w kieszeni

Kwiaty w kieszeni, czyli niebieski, granatowy i żółty.
Takie właśnie kolory wybrała sobie w mojej urodzinowej wymiance Ania, pierwsza z uczestniczek.

Długo myślałam nad tym jak podejść do kolorystycznego tematu, żeby nie było nudno, a zarazem jak najbardziej zastosować się do wytycznych. Aż w końcu wpadłam na pomysł. Tak przypadkiem, przeglądając materiały przeznaczone do wiankowego recyklingu. Kolor pasował, poszczególne elementy także. I już wiedziałam! W mojej głowie powstał projekt, który trzeba było tylko zrealizować. 

Jak zwykle opór stawiały nożyczki. No wiecie krawcową nie jestem, więc żadnych porządnych nożyczek w domu nie mam :( Ale chyba najwyższy czas to zmienić, bo bez dobrych nożyczek cięcie jakiegokolwiek materiału, a w już w szczególności chyba jeansu, jest wyjątkowo uporczywe. Mimo pewnych niedogodności i kilku odcisków na dłoniach ;) dałam radę.
Potem jeszcze owijanie, klejenie, kręcenie atłasowych kwiatów, dobieranie, poprawianie i wianek gotowy.


Musze tutaj nadmienić, że nie byłabym w stanie go Wam pokazać, gdyby nie uprzejmość samej Ani, której autorstwa zdjęcie prezentuję.
Dzieje się tak, gdyż zdjęcia, które wykonałam ja zaraz po ukończeniu wianka uległy zniszczeniu. Karta z aparatu uszkodziła się, nawet nie wiem jak, zanim zdążyłam je zgrać na dysk. Zła byłam okrutnie, no ale cóż, tak bywa.

Wszystkie zdjęcia możecie zobaczyć na blogu u Ani:


Serdecznie Was zapraszam. 
Ania to prawdziwa mistrzyni igły i nitki, a już w szczególności urzekają mnie jej przytulasiowe koty. Zresztą sami koniecznie do niej zajrzyjcie.

Dziękuję Wam serdecznie za wszystkie urodzinowe życzenia pod poprzednim postem :)
Dziękuje za miłe komentarze, za to że jesteście, że mam dla kogo pisać. To wy napędzacie mnie do działania.
Pozdrawiam i życzę spokojnej nocy oraz pogodnej jutrzejszej niedzieli!

środa, 9 lipca 2014

Trzy kolory - urodzinowa wymianka

9 lipca.
Zdradzę Wam moi Kochani, że tego dnia obchodzę swoje urodziny. Ile mi już stuknęło? Nie, tego to już nie zdradzę. Przecież kobiety o wiek się nie pyta ;)

Każde z moich urodzin to dzień refleksji, wspomnień. Trochę zadumy nad tym co było, minęło, jak czas szybko płynie, ale i czas marzeń, rozmyślań nad tym co jeszcze będzie, co się zmieni, a co pozostanie takie samo. Taka już jestem, sporo rozmyślam, planuję... Choć kiedyś chyba bardziej byłam tym pochłonięta. Dziś bardziej staram się żyć z dnia na dzień, korzystać z tego co przyniesie chwila.

Urodziny to zazwyczaj dzień, w którym dostaje się życzenia i prezenty. Lubię je. Kto ich nie lubi? To miłe kiedy bliscy o tobie pamiętają. Ale lubię także obdarowywać innych.

Dlatego tak sobie pomyślałam, że z tej okazji ogłoszę małą urodzinową wymiankę. 
A co tam, może ktoś się skusi :)


A oto zasady:
  • W wymiance wezmą udział pierwsze 4 osoby (+ ja), które wyrażą chęć udziału, zostawiając komentarz pod tym postem i wpisując w nim swój adres mailowy.
  • Każda z osób wybiera sobie 3 kolory i także wpisuje je w komentarzu.
  • W ramach wymiany osoby te otrzymają ode mnie upominek, którym będzie zrobiony przeze mnie wianek w wybranych kolorach. W zamian za to, każda z osób biorących udział w zabawia wykona jakiś upominek dla mnie, będący także w wybranych przeze mnie 3 kolorach.
  • Moimi kolorami są - żółty, zielony i brązowy.
  • Wymianka będzie trwała 4 tygodnie, czyli do 06 sierpnia 2014. 
  • I tak: pierwsza z osób otrzyma ode mnie upominek w pierwszym tygodniu, druga w drugim itd.
  • W zabawie może wziąć udział każdy, kto zajmuje się rękodziełem.
  • Wysyłka upominków tylko na terenie Polski.
To by było na tyle.

Pozdrawiam i zapraszam chętnych do zabawy!

poniedziałek, 7 lipca 2014

Słoneczna paducha

Witam Was gorąco w ten jakże upalny wieczór!

Jest już godzina 20, a mój termometr za oknem po zachodniej stronie wskazuje 29 stopni Celsjusza!
Miała być burza, nawet trochę grzmiało, ale jakoś nie dotarła, przynajmniej na razie. A przydałaby się, oj przydała. Bo mimo, iż kocham lato i ciepełko także, to jakoś dało mi ono się dzisiaj wyjątkowo we znaki. A przecież zapewne nie był to najgorętszy dzień tego lata.

Przez to gorąco, nic mi dzisiaj nie szło. Najpierw umordowałam się na zakupach i w dodatku nie kupiłam wszystkiego co chciałam. Potem wszystko leciało mi z rąk i mózg jakoś nie chciał poprawnie pracować. Na koniec nogi zaczęły już odmawiać posłuszeństwa, więc rozsiadłam się wygodnie w fotelu. No ale żeby nie było mi "za dobrze" i "za nudno" to wzięłam się w końcu za poduchę, którą już dawno miałam ozdobić. 

Kwiatki czekały od dobrych kilku dni. No ale jak zawsze, jak na złość, zawsze coś, zawsze było coś pilniejszego. Aż w końcu się doczekały i znalazły swoje miejsce... 

... na poduszce.




Oczywiście nie obyło się bez przeszkód - zapodziały się gdzieś nicie, potem igła się prawie złamała, ukułam się w palec... 
Podsumowując - z igłą i nitką to ja nie jestem za pan brat, ale jakoś dałam radę i wyszło co wyszło.

Teraz "dumna" z efektu udaję się na zasłużony orzeźwiający  truskawkowy koktajl :) 
 A popijając go będę czekała na tą burzę. Może w końcu nadejdzie...

Miłego wieczoru!